Bóg jako Centrum wszechświata
Próbuję zdefiniować Boga: krok 2
W tym kroku próbuję równocześnie zdefiniować Boga i człowieka.
Kiedyś ludzie, patrząc w niebo, wierzyli, że to Słońce jest ich bogiem. Wyczuwali bowiem, że Bóg jest centrum wszechświata i źródłem wszelkiego życia. Tak było w starożytności. W Średniowieczu mocny impuls przekazał chrześcijanom Kopernik, wskazując na centralną pozycję Słońca wobec Ziemi, choć już wtedy ludzie wierzyli w Boga jako wszechobecną Osobę wokół nich.
Pomogło to jednak również „fizycznie” uzmysłowić sobie Boga jako Centrum wszechświata.
Powinniśmy zatem wyczuwać Boga jako Boga-Centrum, z którego się wywodzimy i który stanowi stałe źródło istnienia. Jesteśmy jakby elementem, który wyszedł z tego Centrum, i równocześnie dalej do Niego należymy.
Z rysunku przedstawiającego Boga jako Centrum widać, że każdy z nas jest jakby promyczkiem wychodzącym od Boga i że każdy z nas jest jedyny i niepowtarzalny. To prowadzi również do ważnego wniosku, że każdy człowiek ma swoje własne niepowtarzalne wyobrażenie o Bogu. Każdy z nas widzi Centrum jakby pod „innym kątem” i ma po prostu prawo do osobistego zrozumienia i postrzegania Boga, Jest tak dlatego, że każdy jest inny i dla każdego Bóg jest także trochę inny. Nie da się stworzyć jednego, unikalnego i standartowego opisu Boga. Każdy Go może postrzegać w jedynie dla siebie niepowtarzalny sposób. Można zatem powiedzieć w przenośni, że jest tyle „Bogów”, ilu jest ludzi.
Z faktu, że każdy człowiek jest inny (bez względu na to, czy weźmiemy pod uwagę 10 tysięcy, 10 milionów czy 10 miliardów ludzi) i z biblijnej deklaracji, że każdy jest stworzony „na obraz i podobieństwo Boga”, wynika pewien podstawowy wniosek. Chodzi o to, że Bóg jest źródłem „obrazu” każdego człowieka, a dokładniej, że ma w Sobie „praobraz” każdego człowieka, który żył, żyje i będzie żył. Prowadzi to do kolejnego pytania, co stanowi ten „praobraz” u Boga. Jest on jakby sumą funkcji wszystkich ludzi, przy założeniu, że ich liczba zdąża do nieskończoności.
Matematycy znają pojęcie całki jako sumy, a ta definicja „praobrazu” u Boga ma coś z całki nieokreślonej. Bóg jest jakby otoczony całką ze wszystkich ludzi, gdy ich liczba zdąża do nieskończoności. Taka definicja przyda się niektórym ludziom uważającym, że wszystko musi się dać opisać matematycznie.
∞
BÓG (praobraz) = 0 ∫ f(x) dx ,to całka nieokreślona od zera do nieskończoności, gdzie „f(x)” jest funkcją pojedynczego człowieka, a „dx” to pierwotny najmniejszy ludzki pierwiastek (pełniący rolę różniczki) wywodzący się od Stwórcy.
Oczywiście nie chcę, aby z tej matematycznej formuły wynikało, że Bogiem są wszyscy ludzie, którzy żyli, żyją i żyć będą. Tak nie jest.
Niezależnie od wszystkich innych istot, wliczając w to człowieka, Bóg jest odrębnym Bytem Pierwoistnym. Ta odrębność nie oznacza jednak, że istnieje On gdzieś w nieznanych zaświatach, na zewnątrz otaczającego nas wszechświata. Bóg bowiem musi być zjednoczony z całym stanem wszechrzeczy, bo inaczej w ogóle nie miałoby sensu Jego istnienie. Tylko pozycja Boga jako Centrum wszechrzeczy ma sens.
Nie twierdzę też, że po zakończeniu życia fizycznego każdy człowiek w formie duchowej w jakiś specyficzny sposób wróci do Boga i zostanie „wchłonięty” przez Niego, stając się Jego częścią. Raczej każdy z nas w idealnym świecie będzie jak gdyby satelitą Boga-Centrum i każdy z nas będzie jakby krążył wokół Niego na swojej unikalnej orbicie. Oznacza to, że człowiek zachowa na zawsze swoją odrębną osobowość, a Bóg ze Swoją Osobowością będzie zawsze Centrum Wszechstworzenia.
O tej Osobowości Boga napiszę w kolejnym rozdziale.
ISTOTA.NET.PL
Logiczna droga do zrozumienia wieczności w człowieku